Szybkie przestudiowanie pobliskiej mapy i w drogę.
Pierwszy podjazd zrobiliśmy na Łopień. Z początku łagodny, potem coraz mocniej trzeba była naciskać na pedały, aż w końcu trzeba było zejść z roweru.
Po morderczym podejściu mała przerwa przy chatce myśliwskiej Huberta
Następnym celem miał być najwyższy szczyt wyspowego - Mogielica. Z początku nie bardzo wiedzieliśmy którędy na nią się dostać, ale po zjeździe z Łopienia do wsi Chyszówki byliśmy już blisko wjazdu na szlak prowadzący na szczyt Mogielicy.
Kilka fotek na przełęczy Rydza-Śmigłego i w drogę.
Wjazd na Mogielicę zielonym (ROWEROWYM !!) to istna katorga (przynajmniej dla rowerzystów). 80 % czasu to podchodzenie i pchanie roweru. Kamienie wielkości telewizorów uniemożliwiały skutecznie wszelkie próby podjazdu. Na szczęście na górze nasze męczarnie zostały docenione :)
Idealny widok na Gorce, pozostałą część Wyspowego, Babia Góra, panorama Tatr itp..
Szczyt Mogielicy był jakieś 15 minut od nas.
Na samym szczycie (wieża widokowa) widoki jeszcze lepsze niż na polance 15 minut wcześniej.
Na drogę powrotną wybraliśmy szlak niebieski do Jurkowa. Z góry wyglądał bardzo ciekawie, jednak również okazał się totalną rypanką na kamieniach. Wycieczka generalnie bardzo udana, świetna pogoda, świetne widoki, jednak zabrakło trochę ścieżek na których można by osiągnąć większe prędkości bez uczucia, że ja i rower zaraz rozlecimy się na kawałki na wszech obecnych luźnych kamieniach.